14 cze 2018 | tags: thought,
Wyśniłem dzisiaj bardzo ciekawy sen. Wracając na Peugeot'cie (leciwej szosówce mojego ojca) po nocy do domu przejeżdżałem przez Bieżanów i natrafiłem na sporą grupkę młodo wyglądających ludzi stojących u dołu zjazdu z betonowych płyt, prowadzącego do jakiegoś starego fabrycznego nieużytku. Podjechałem i zagaiłem. Opierając się o rower zostałem otoczony przez przyjaźnie nastawionych ludzi i zapytałem się o ich wiek. W toku rozmowy, gdzie jeden przez drugiego próbował ze mną porozmawiać nie mogłem uzyskać odpowiedzi, zwróciłem się więc w stronę dziewczyn stojących za mną i powiedziałem:
„Słuchajcie dziewczyny, choć może mi nie wypada ze względu na Waszą płeć piękną zadawać takiego pytania; od waszych kolegów jednak jej nie uzyskam: Z jakiego jesteście rocznika?”
Po uzyskaniu odpowiedzi ('99), oczekiwałem odbijającego pytania o mój wiek, jednak owe nie nadeszło. Wydarzył się natomiast jakiś ruch w grupie, więc zostawiłem rower na ziemi obok już leżącego tam innego jednośladowca i udaliśmy się wspólnie ścieżką w stronę domków jednorodzinnych. Przechodząc przez nieogrodzone ogródki dotarliśmy do niezamkniętego budynku, który po wejściu do środka okazał się być małą knajpką. Stanęliśmy za ladą, przy malutkiej kuchni i zdaje się - raczyliśmy się jakimiś pozostawionymi tam trunkami. Zwróciłem następnie uwagę na okolicę okienka, w którym właściciel przyjmuje zamówienia, gdzie zobaczyłem sporą ilość ręcznie rzeźbionych figurek i pomyślałem: „Właściciel czekając na klientów siedzi i rzeźbi w drewnie te wymyślne postacie”. Następnie usiadłem przed monitorem odpalonego na zapleczu komputera i zobaczyłem, że miejsce to posiada blog, na którym pojawił się właśnie nowy komentarz. Wydedukowałem, że to jeden z uczestników zajścia znudzony stagnacją rozmowy sięgnął po smartphone i natrafiwszy na blog wstawił komentarz o treści: „Fajne miejsce”. Chciałem wrócić i podzielić się z resztą moją figurkową obserwacją, lecz nie zdążyłem tego zrobić, gdyż właśnie zaczęło się rozwidniać i mocno rozweselona gawiedź ruszyła z powrotem w stronę rowerów. Pomyślałem wtedy, że mój rower też tam został i bezmyślnie chwyciwszy worek z śrubokrętami i innym szpejem ruszyłem za nimi. W tym momencie po lewej stronie, przy wejściu wykonanym z Shōji, zataczający się chłopak wpadł na jeden z ekranów łamiąc go i powodując wielki harmider. Spłoszeni nastolatkowie rzucili się do ucieczki, bo jak się okazało hałas usłyszeli mieszkańcy domków i wyszli na balkony, aby sprawdzić co jest jego przyczyną. Przechodząc przez ogrody prawie wpadłem na rozmawiającą przez telefon, ogromnie wzburzoną kobietę i mimochodem usłyszałem fragment rozmowy: „…Ci wandale rozwalili Ci pomieszczenia, zaraz zawiadamiam policję!”. Zaczepiłem ją i zapytałem, czy rozmawia z właścicielem. Powiedziałem że nie zrobiliśmy dużych szkód i poprosiłem, żeby poszła za mną, aby je zobaczyć. Kiedy pokazałem jej jedyny uszkodzony element, oznajmiłem że naprawimy go i… w tym momencie zacząłem wybudzać się ze snu. Odzyskiwanie świadomości następowało jednak powoli i jeszcze w pół-śnie począłem roztrząsać, jak całą sytuację rozwiązać. Rozmawiałem z kobietą, a z tyłu głowy pojawiły mi się dwa pytania: „Jak wytłumaczę trzymany w ręku, worek narzędzi? Toż to wygląda jakbym go rabował; Nie posiadam również numeru do nikogo z młodych, jak się z nimi skontaktuję?”. Pierwsze rozwiązałem bardzo szybko rodząc kłamstwo, że potrzebowałem narzędzi do naprawy roweru, a drugie rozwiązałem w następujący sposób - przecież na blogu jeden z chłopaków dodał komentarz! Będę mógł się z nim skontaktować i po kłębku dotrzeć do całej ekipy, poprosić ich o składkę na zniszczony ekran, wytłumaczyć że załagodziłem sytuację i wystarczy, abyśmy naprawili zniszczenia.
Najciekawszym zdaje się sam budynek knajpki, który z każdą chwilą wydawał mi się coraz bardziej znajomy. Jestem prawie pewien, że nigdy w podobnym miejscu nie byłem, a już na pewno nie sądzę, aby takie miejsce istniało na Bieżanowie. Odzyskawszy jednak część świadomości zdałem sobie sprawę, że miejsce to odwiedzałem w śnie nie po raz pierwszy. Przypomniałem sobie również stronę bloga i to również raczej z innych marów sennych. Po uświadomieniu sobie tego z tyłu głowy przemknęło pytanie: Czy knajpka ta istnieje w rzeczywistości? Pozostaje ją tylko odnaleźć!
Dodatkowo podczas spisywania powyższego tekstu poczyniłem mimochodem pewne obserwacje:
- podczas wszystkich wydarzeń nie było żadnych negatywnych uczuć - zero uprzedzeń i brak awersji do podejścia do młodych pomimo lokalizacji i czasu zajścia, brak poczucia że robimy coś źle przebywając na terenie czyjejś knajpy i spożywając jego dobra oraz totalny brak chęci ucieczki po spotkaniu zdenerwowanej kobiety
- mój spokój tonu głosu i zachowań, zwłaszcza przy pertraktacjach z kobietą
- jedyne kłamstwo i negatywna myśl jakie zrodziły się w mojej głowie nastąpiły już w momencie półsnu, gdzie odzyskałem częściową władzę nad tokiem myślowym - pomyślałem wtedy, że może zostać mi skradziony rower
- pomimo niewielkiej różnicy wieku sposób podejścia do sytuacji mój i grupy był zgoła inny - wyśniłem sobie bardzo odpowiedzialne zachowanie