23 wrz 2018 | tags: trip, adventure,
W dniu dzisiejszym mija okrągły tydzień odkąd pracuję przy zbiorze jabłek we włoskim Cles. Więcej o tym wyjeździe zamieszczę w innym wpisie w czymś w formie dziennika, jednak dzisiaj przeżyłem wieczór tak piękny, iż pragnę się nim podzielić już teraz.
Zrywaliśmy dzisiaj jabłka w sadzie umiejscowionym nad potężnym zalewem. Miejsce naszej pracy było oddalone od zejścia do wody o zaledwie kilkadziesiąt metrów. Postanowiłem wykorzystać tą piękną okazję i tuż po ośmio-i-pół godzinnej harówie pójść ochłodzić się w zielonkawej wodzie miejscowego jeziora. Po ogłoszeniu fajrantu dałem znać, że do mieszkania wrócę z buta, wziąłem ręcznik, wodę oraz bluzę i udałem się na plażyczkę. Rozebrałem się i na waleta wskoczyłem do wody. Po kilkunastu minutach orzeźwiającego pływania wyszedłem na brzeg, ubrałem się i siadłem nad brzegiem jeziora podziwiając skąpany w słońcu kościółek, który był przytulony do małego włoskiego miasteczka na przeciwległym brzegu. Korzystając z tej pięknej chwili postanowiłem spróbować oddać się medytacji. Po kilkunastu minutach siedzenia usłyszałem plusk wody. Otworzyłem oczy i ujrzałem kanadyjkę prowadzoną przez starsze małżeństwo. Kiedy podpłynęli bliżej rzuciłem kurtuazyjne „Ciao!”, pomogłem im wylądować na brzegu i mieszanką włosko-niemiecko-angielską chwilę pogaworzyliśmy. Pietro, bo tak się mi przedstawił ów Włoch powiedział, że był połowić ryby, niestety bez większych rezultatów. Ja objawiłem iż przyjechałem na Racoltę, czyli zbiór jabłek. Następnie poprosiłem o pożyczenie kanadyjki, abym mógł się chwilkę przepłynąć. Pietro z pełnym zaufaniem i bez żadnych problemów przystał na ową prośbę i jedynie wskazał miejsce, gdzie mam później odłożyć wiosło. Króciutki wypad po jeziorze zaowocował przepięknym krajobrazem - zamek w Cles z potężnymi górami w tle nad którymi unosiły się piękne cumulusy bajecznie oświetlone przez schowane za szczytami słońce. Na sam koniec po na wpół wbiegnięciu na wpół podejściu pod górę pośród niekończących się sadów po zrobieniu paru ćwiczeń podziwiałem jeszcze przez kilka chwil widok zielonkawego jeziora otoczonego sadami, z masywem górskim doliny wokół i paroma miasteczkami przycupniętymi u jego stóp stojąc na tyłach wiekowego kościółka umiejscowionego w tak magicznym miejscu.
Generalnie rzecz biorąc uważam ten wieczór za dotychczas najlepiej na tym wyjeździe spędzony.